krzysztofmroczko krzysztofmroczko
316
BLOG

Niebezpieczny Boston

krzysztofmroczko krzysztofmroczko Kultura Obserwuj notkę 0
 

Dennis Lehane, Wypijmy, nim zacznie się wojna 

 Czarny kryminał kojarzy się głównie z latami czterdziestymi. Dennis Lehane postanowił pisać w tym gatunku powieści dziejące się we współczesnych czasach. I robi to nadzwyczaj sprawnie, czego dowodem jest Wypijmy, nim zacznie się wojna.

Prywatny detektyw Patrick Kenzie bierze zlecenie od senatora. Ma odszukać pewne dokumenty, skradzione z biura przez sprzątaczkę. Kiedy razem ze wspólniczką – Angie Gennaro – rozpoczynają poszukiwania kobiety, nagle ich życiu coś zaczyna zagrażać. Szybko sobie uświadamiają, że sprawa nie będzie tak prosta, jak początkowo myśleli. Odnalezienie ukrywającej się kobiety rozpoczyna lawinę strzelanin, prób przekupstwa i zamachów na ich życie. W sprawę zamieszani są ludzie na szczytach władzy – tej legalnej, jak politycy i tej podziemnej, czyli gangsterzy. Trup ściele się gęsto, ale bohaterska para nie spocznie, dopóki nie wyjaśni, o co tak naprawdę toczy się gra.

Fabuła iście sensacyjna, ale to nie zarzut przecież. Wręcz przeciwnie, to naprawdę dobrze skonstruowana intryga, o której wspomnienie o „nagłych zwrotach akcji” zupełnie nie wystarczy. Akcja po prostu pędzi do przodu, a my jedynie staramy się za nią nadążyć.

Napisałem, że to czarny kryminał i zdanie podtrzymuję. Postać Patricka Kenziego jest właśnie odwołaniem do klasyki tego gatunku. W Wypijmy, nim zacznie się wojna narracja jest pierwszoosobowa, dzięki czemu możemy śledzić przemyślenia detektywa na wiele różnych spraw, nie tylko tych dotyczących śledztwa. Podobnie jak klasycy w rodzaju Marlowe, Kenzie postrzega świat w kategoriach odwiecznej walki nie tyle pomiędzy dobrem a złem, a raczej pomiędzy rządzącymi i rządzonymi. Dla niego walka o wpływy jest motorem ludzkiego działania. Podkreśla to wielokrotnie, odwołując się do opisywanych wydarzeń lub po prostu do rzeczywistości.

W czarnym kryminale miasto jest jednym z pełnoprawnych bohaterów powieści. Boston Patricka Kenziego to właściwie kilka miast – dzielnice bogatej wyższej sfery, osiedla białej klasy pracującej i getta zamieszkane przez czarnoskórych. Pomiędzy nimi trwa odwieczna wojna, niekoniecznie wynikająca z jakiś kwestii rasowych czy mafijnych. Po prostu każdy stara się utrzymać swój teren, nie dopuścić do zmian, bo zmiany mogą być tylko na gorsze. Ponury to obraz, ale o ile bardziej realistyczny, niż zadbane wnętrza policyjnych komend i mieszkań przestępców, jakie znamy z polskich seriali kryminalnych ostatnich lat.

Dennis Lehane w Wypijmy, nim zacznie się wojna pisze po prostu o tym, co widać za oknem. Całkiem przypadkiem ten obraz jest tak ponury, że można go opisać tylko w sposób właściwy czarnemu kryminałowi – bez upiększeń, z ironicznym humorem pozwalającym zachować resztki optymizmu, które mogą pozwolić przetrwać. Kto szuka odskoczni w literaturze, może się zawieść, ale jeśli ktoś lubi spojrzenie pełne realizmu, na pewno się nie zawiedzie. 

Wrocławianin z urodzenia i przekonania. Myślę szybko, nie owijam w bawełnę. Nadal wierzę w dziennikarstwo obywatelskie, dlatego prowadzę portal osiedlowy Wrocław Leśnica Info. Tutaj już nie piszę o polityce, zostawiam to hunwejbinom i sekretarzom. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura