krzysztofmroczko krzysztofmroczko
1135
BLOG

Mity wyższej edukacji

krzysztofmroczko krzysztofmroczko Polityka Obserwuj notkę 19

Już od dłuższego czasu w mediach trwa moda na pisanie o trudnej sytuacji na rynku pracy absolwentów studiów wyższych. Dobrze byłoby przyjrzeć się bliżej tezom lansowanym przez wszelkiego rodzaju specjalistów, bo to właśnie oni, do spółki z dziennikarzami gorliwie i bezrefleksyjnie przyjmującymi te prawdy, są w dużej mierze odpowiedzialni za stan rzeczy. Wbrew pozorom politycy nie odpowiadają za całe zło w tym kraju. Swoją cegiełkę mają też i inne osoby zabierające głos publicznie.

Mit pierwszy, czyli dobra praca

Studia dają dobrze płatną i rozwojową pracę. Być może była to prawda w początkach naszej rewolucji kapitalistycznej, gdzie osoby mówiące po angielsku (4 tysiące nauczycieli w 1990 roku) stawały się specjalistami nowych dla współczesnej Polski technik sprzedaży czy zarządzania. Nawet, jeżeli ta wiedza pochodziła z popularnych poradników. Po drugie ludzie z wyższym wykształceniem szybciej mogli dostrzec swoją szansę lub zostać zauważonym przez zachodnie firmy tutaj budujące struktury. Dziś, gdy punkt ciężkości produkcji przesunął się do północno – wschodniej Azji, wizja pewnej pracy po studiach jest mitem właśnie.

Mit drugi, czyli śmierć robotnika

Edukacja wyższa musi być powszechna w czasach „gospodarki opartej na wiedzy”. Takie założenie, sformułowane przez Clintona w 1992 roku podczas kampanii wyborczej, zostało przyjęte także w reformie edukacji rządu Buzka z 1999 roku. I efekty mamy już dziś. Brak szkół zawodowych, które przygotowywały do zawodu i deprecjonowanie pracy fizycznej zbiera swoje żniwo. Dziś nawet ci, którzy nabiorą się na medialną (i rządową) propagandę i wybiorą studia na uczelni technicznej nie mają pojęcia, że inżynier na budowie pracuje tak ciężko i długo jak murarz. Choć może widać pierwsze oznaki odwrotu od tej tendencji – podczas ostatniego naboru w zeszłym roku najwięcej chętnych we Wrocławiu było do zespołu szkół gastronomicznych.

Mit trzeci, czyli badanie rynku

Podkreśla się od co najmniej dziesięciu lat, że trzeba wybierać studia perspektywicznie, z głową i rozsądnie. Nikt nie wspomni, z grona szacownych i cytowanych w mediach ekspertów o tym, że i oni nie wiedzą nic o rynku pracy za lat pięć. Ani nawet za rok, bo gdyby tylko znali przyszłość, to graliby na giełdzie albo w totolotka. Stąd i dzisiaj tak modne hasła - „kierunki zamawiane” i „dziewczyny na politechniki” - mogą okazać się pustosłowiem, skoro już dziś wiemy, że wcale tak dużo nie będziemy budować dróg i mostów, wbrew prośbom pana premiera z czasów kampanii samorządowej. I idący dziś masowo licealiści będą inżynierami bez pracy.

Mit czwarty, czyli specjalizacja

Kiedy dziś rozmawiamy o reformie szkolnictwa wyższego, to wielu mówi o tym, że jej tzw. pro studenckość (wg minister Kudryckiej) widać w uwolnieniu uczelni i studentów od sztywnych kryteriów ministerialnych w wyborze przedmiotów. Nie zaryzykuję prognozowania, ale dziś widać gołym okiem, że wbrew powszechnemu pojęciu nauka nie rozszerza się na ilość dyscyplin, a wąska specjalizacja niekoniecznie poszerza horyzonty. A przecież patrząc na programy studiów wielu wydziałów można odnieść wrażenie, że nowości było całkiem sporo. I tak europeistykę i bezpieczeństwo narodowe wykrojono z politologii, różne zarządzania i marketingi z ekonomii i tak dalej. Wszystko oczywiście w myśl starej zasady „frontem do klienta”. W ten sposób uczelnie zarabiają, a absolwenci nie mają pojęcia o niczym konkretnym, bo i skąd? Nieliczne dobre uczelnie są w stanie przyjąć jedynie kilkanaście procent populacji młodych ludzi, a my przecież szczycimy się tym, że studiuje dziś u nas już połowa ludzi do 25 roku życia. A za wzrostem liczby uczelni i miejsc nie idzie wcale zwiększenie etatów, stąd i poziom coraz marniejszy.

Mit piąty, czyli magia dyplomu

Związany z wszystkimi wcześniejszymi i jako jedyny mający postać trwałą. Niestety, to sprawia, że najtrudniej się go wyrzec. Dyplom bowiem ma moc równą najświętszym relikwiom i wyznaczać ma nie tyle wiedzę jego posiadacza, co aspiracje przynależności. Podobnie jak nowoczesny marketing oferujący nie sam towar, a korzyści z jego posiadania, tak samo dyplom stał się czymś istotnym. I tak można go sobie powiesić z dumą na ścianie, tuż obok biblioteczki z nigdy nie czytanymi książkami.

Wszystkie te mity, powtarzane mniej lub bardziej świadomie, z zadziwiającą regularnością we wszelkich mediach stworzyły nową klasę społeczną, która nie potrafi nic ponad wyrzekanie na brak pracy odpowiadający kwalifikacjom i niewidzialną sieć znajomości, bez których nie sposób znaleźć godziwego, czyli na miarę oczekiwań (nie umiejętności), zajęcia. Opisanych przeze mnie mitów nikt nie kwestionuje, tak samo jak nikt nie kwestionuje niszczycielskiego wpływu deregulacji rynku pracy i forsowanego nie tylko przez liberałów indywidualizmu posuniętego do granic egoizmu. To wszystko sprawia, że nikt pracy nie szuka, bo nie można jej znaleźć, staże służą tylko do wykorzystywania darmowej siły roboczej (a czasem jeszcze, jak to było przed kilku zaledwie laty, brania za to pieniędzy od państwa). Sytuacja będzie się jedynie pogarszać, bo brak jest nawet woli rozpoczęcia dyskusji o tym, jak przestać wreszcie nieudolnie kopiować obce wzorce, budować „drugie” Japonie czy Irlandie i zacząć wreszcie myśleć o polskiej gospodarce jako służącej dobru powszechnemu wszystkich obywateli. Nie tylko tych u władzy.

Podobnie należy rozważyć wszystkie słowa, którymi staramy się zainteresować nasze dzieci. Oczywiście, że nauka jest ważna, że uczyć się trzeba. Nie róbmy im jednak krzywdy wmawiając, że studiowanie jest prostą wymianą handlową, która za określony czas i środki będzie zwracała się po latach niczym inwestycja w fundusz powierniczy. Edukacja nie jest inwestycją, jak mawiają do znudzenia liberałowie, a jedynie narzędziem, które pozwoli w przyszłości na większy wybór spośród możliwości. Studia mają dawać pewne możliwości, nie gwarancje. Warto o tym pomyśleć.

 

Wrocławianin z urodzenia i przekonania. Myślę szybko, nie owijam w bawełnę. Nadal wierzę w dziennikarstwo obywatelskie, dlatego prowadzę portal osiedlowy Wrocław Leśnica Info. Tutaj już nie piszę o polityce, zostawiam to hunwejbinom i sekretarzom. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka